Tego posta miałem napisać już dawno. Jednak stale coś innego zaprzątało moją uwagę w chwili gdy miałem usiąść i napisać te kilka zdań. Inspiracją do powstania tej notki, była rozmowa podczas powrotu, z jakiegoś wspólnego świętowania, ani okazji ani już miejsca nie pamiętam, za to współrozmówców aż nazbyt dobrze. Przedmiotem naszej dyskusji, była właśnie kwestia styku wolontariatu z pracą. Kiedy wolontariat ma sens, a kiedy należy odmówić wskazując, że taki rodzaj działalności jest możliwy tylko za wynagrodzeniem ?? To była wydaje mi się główna oś sporu. Nikt z rozmówców nie kwestionował ani samej idei ani społecznie istotnej roli wolontariatu, ale z drugiej strony każdy łatwo był w stanie wskazać jego minusy. A zatem w sposób nieunikniony musi się pojawić pytanie: czy warto angażować się w wolontariat??
A może należało by zadać sobie inne pytanie, jakie korzyści ma się z wolontariatu?? A może nim zadamy sobie to pytanie najpierw należałoby uściślić, czym wolontariat jest?? Czy wolontariatem jest bezpłatny staż w firmie, jako pierwszy krok budowania kariery korporacyjnej?? A może wolontariatem jest praca w hospicjum, albo w domu dziecka, a może jest nim działalność w ruchach i stowarzyszeniach o charakterze wychowawczym??
Czy kryterium nie otrzymywania wynagrodzenia za swoją pracę jest wystarczające, by daną działalność móc określić mianem wolontariatu?? Czy wolontariat a praca społeczna to jedno i to samo czy dwa odrębne zjawiska?? A może jest tu miejsce jeszcze na coś innego, co bardziej należało by określić mianem służby bliźniemu i czynieniem dzieł miłosierdzia przez osoby świeckie?? Jak to wszystko rozdzielić?? Jak rozpoznać gdzie się kończy jedno a zaczyna drugie??
I wreszcie najważniejsze, kiedy powiedzieć "stop" ?? Kiedy można, wypada, trzeba "przejść na zawodowstwo" mówiąc: "ok, mogę to robić dalej, a nawet mogę to rozwijać bardziej, czy też całkowicie się temu poświęcić, ale warunkiem jest pensja - bo muszę mieć za co żyć??" I jak to zrobić skutecznie a zarazem delikatnie, tak by być dobrze przez innych zrozumianym??
Poniekąd te pytania stale przewijają się w mojej głowie, aż do dziś. Co nie znaczy, że znam już na nie odpowiedzi lub, że te, które posiadam są jedynie słuszne czy też absolutnie prawdziwe. Jeśli także macie jakieś przemyślenia w tej dziedzinie, zachęcam do podzielenia się nimi poniżej.
z notatnika społecznika
To nie jest ani pierwszy, ani jedyny mój blog. Jednak tylko tu chcę się dzielić pewnymi refleksjami na temat społeczeństwa.Poniekąd z racji wykształcenia - jako socjolog, poniekąd jako praktyk - społecznik w kilku organizacjach, ale może przede wszystkim jako obywatel...
piątek, 14 października 2011
piątek, 18 lutego 2011
dlaczego kolejny blog??
Nie lubię i nie chcę mieszać pewnych porządków. Więc dla czytelników i dla piszącego te słowa łatwiej będzie pogrupować je tematycznie. Moja przygoda z blogowaniem zaczęła się ładnych kilka lat temu. Początkowo traktowałem to jako coś dla przyjemności, coś w rodzaju zabawy...pisałem opowiadania w odcinkach.
Dziś tamta strona już nie istnieje. Choć bardzo miło ją wspominam tak jak i czas jej poświęcony. Myślę, że to jednak nie było pierwsze moje doświadczenie z pisaniem, bo długopis mnie nie gryzł. I od czasów szkolnych nie miałem trudności w przelewaniu mych myśli na papier. Czasy się zmieniają i coraz rzadziej spotyka się ludzi piszących piórem w zeszycie swe przemyślenia. Znam pewna panią, która pamiętniki pisała od dziecka i pisze je nadal mimo już 85 lat na karku. Jak każdy łatwo policzy to jest to przedstawicielka pokolenia przedwojennego. I tacy właśnie ludzie są dla mnie inspiracją.
To z nich wynikała siła II Rzeczypospolitej, nie z liczby armat czy samolotów, na które zwyczajnie nie było nas stać. I paradoksalnie, w pewnej przenośni, rację miał Marszałek Śmigły, że nie oddamy ani guzika od munduru. Bo z Katynia gdzie leżą przedwojenne elity, przywieziono guziki - które stały się symbolem pamięci o dziedzictwie tych, co Polskę podnieśli i przywrócili na mapę świata.
Społeczeństwo Najjaśniejszej było silne, dzięki społecznikom, którzy działali w swoich lokalnych społecznościach, dziś byśmy powiedzieli, że tworzyli społeczeństwo obywatelskie działając w organizacjach pozarządowych.
Myślę, że Oni po prostu wiedzieli, że kluczem do poprawy losu Ich i ich najbliższych było działanie. Dziś nie jest inaczej. Wszystko, a na pewno wiele zależy od Nas samych. Warto działać, nie tylko dla siebie ale i dla innych, jednak nigdy o sobie nie zapominając, tak by się w tym działaniu nie zatracić. I z tego punktu widzenia chciałbym tu pisać :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)